niedziela z Jackiem M.

Wybrałam się dziś do MNW aby pochodzić wśród pewnego znajomego smrodku, oraz poczuć się nieco lepszym człowiekiem...
Razem ze mną trzy grupy ludzi:
Rodzinki, które dbają o wychowanie swoich dzieci w kulturze. Biedne dzieci albo  chciały przypodobać się rodzicom i mówiły tak tak podobają mi sie tamte kwiatki, albo uciekały i rozrabiały albo stały i dłubały w nosie.
Młodzierz wszechobecna, w kaloszach albo dziwnych butach. Chłopięta ze spadającymi spodniami, i dziewczęta z fryzurami na czubku głowy, chodzili i dumali i kontemplowali i dyskutowali i hałasowali przy tym straszliwie- przeciez kontemplują niechże widza to dorosli co chcieliby "achtadzisiejszamłodzierz- ować"
a także moja ulubiona grupa wszystkowiedzących staruszków, którzy stają przes dziełem i robią "mhm"

a ja pomimo, że uzurpuję sobie prawo do bycia "ze sztuką na Ty" miałam w nosie ceregiele, niektórych wielkich sławnych dzieł po prostu nie chciało mi sie ogladac, głównie dlatego ze po kilku przestałam juz przyswajac.
Zawsze mi szkoda chodzic na wystawy- powinni pokazywac jeden obraz, wtedy bym go wypatrzyła na wylot, a tak 2,5 godzin a ja czuje ze połowe zaniedbałam:(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz