a teraz będzie cos ode mnie

0
COM
dziś próbuje się dowiedzieć pewnej rzeczy:
co ma większą wartość rzeczy, słowa czy czyny?
pierwsze są dla mnie bodźcem żeby przypomnieć sobie drugie i trzecie
drugie często przekręcam, zapominam, albo ktoś mi mówi ze to był tylko zart
trzecie są zbyt wieloznaczne żeby mogły być bez drugich, a często z drugimi tracą swój pierwotny smak.


takie oto
rozmyślania w drodze do upragnionego kiedyś

Stop playing with my delirium

1
COM
Słucham sobie ostatnio w kółko "My delirium" Ladyhawke. Kawałek super, zawiera tak lubiane przeze mnie smaczki, chwytliwy refren, takie tam. Zainteresowana osobą wykonawczyni, zrobiłam krótką wycieczkę po googlu. Okazuje się, że owa Ladyhawke to ledwie dwa lata starsza ode mnie zdolna osoba z problemami. Wiki podaje bowiem, że piękna Philipa cierpi na zespół Aspergera.

Oho, myślę sobie. Oho. Czerwone światełko się włącza i mryga wściekle. Być może rzeczywiście Ladyhawke ma aspergera (jak to się ładnie w internetach teraz mówi), czyli lekką odmianę autyzmu (to duże uproszczenie, ale poprzestańmy na nim). Jednak zastanówmy się chwilę - czy przypadkiem nie mamy ostatnio do czynienia z wysypem deklaracji, że jest się zaburzonym? (Tak, świadomie używam w tym kontekście słownika taniej, amatroskiej psychiatrii). Na naszym zapyziałym podwórku przykładem niech będzie prof. Staniszkis, która bez cienia żenady opowiada w wywiadzie coś takiego:

Zawsze Pani powtarza, że interesują ją bardziej instytucje niż ludzie.

- To żadna kokieteria. To z powodu mojego autyzmu. Przeczytałam mnóstwo książek na temat autyzmu - oczywiście na temat autyzmu ludzi inteligentnych - i widzę, że mój sposób poznawania świata jest taki, jak opisywany w tych książkach.

Brawa! Oklaski! Pani profesor wpadła na kolejny pomysł, jak by tu zainteresować publisię swoją osobą, jednocześnie podbijając swój wizerunek piekielnie inteligentnej osoby pozbawionej emocji. Dalej mówi:

- Gdybym była trochę bardziej poprawna politycznie, mogłabym mieć większość polskich nagród i stanowisk. A mnie naprawdę na tym nie zależy, co jest dla większości niezrozumiałe. No i właśnie mój autyzm polega na tym, że nie wiem, jak mnie ludzie odbierają.

Chciałoby się powiedzieć - to nie pani wybiera, na czym polega autyzm, droga pani... ale nic to. Dalsze obśmiewanie osoby, która rekompensuje sobie coś wmawiając odbiorcom, że ma autyzm, nie ma wiele sensu, bo kopanie się z koniem do niczego nie prowadzi. Zostawmy więc panią profesor z jej bujną imaginacją.

Skąd taka chęć bycia chorym? Oddam głos Susan Sontag (cytat pochodzi z Choroba jako metafora. AIDS i jego metafory, PIW, Warszawa 1999):

Jak wszystkie udane metafory, metafora gruźlicy okazała się dość pojemna, by dać się zastosować w dwu przeciwstawnych sytuacjach. Obrazowała więc śmierć kogoś (na przykład dziecka), kto był zbyt "dobry", by zaznać wrażeń seksualnych: była sugestią psychologicznego angelizmu. Bywała jednak również srodkiem opisu uczuć erotycznych - uwalniając przy tym chorego od odpowiedzialności za libertynizm wywołany jakoby stanem obiektywnej, fizjologicznej dekadencji czy degeneracji. Służyła do przedstawiania zmysłowości, ale i tłumienia zmysłów; opowiadała się po stronie namiętności, ale też głosiła pochwałę sublimacji. Choroba ta wywoływała zarówno "otępienie duchowe" (Robert Louis Stevenson), jak i nagły przypływ podniosłych uczuć. Przede wszystkim jednak była afirmacją wyższej świadomości i bardziej złożonej psychiki. Zdrowie staje się banalne, nieomal wulgarne.


O, to, to, chciałoby się rzec. Nie masz się czym wyróżnić? Jesteś skoncentrowany na sobie i nie masz siły na zajmowanie się kimś innym? Nie masz specjalnej ochoty na odpowiedzialność? Sugeruj otoczeniu, że jesteś chory na trawiącą cię, tajemniczą chorobę. Czy trzeba przypominać młodopolską pochwałę szaleństwa i wizji, które ono wywołuje (czy trzeba dodawać, że wizje te powodował po prostu syfilis)? Czy pamiętasz, drogi czytelniku, ogólnoświatowy hype wywołany nerwicami i depresjami, na które radosną odpowiedzią jest prozac lub prowadzona latami psychoterapia? A Woody Allen? Ależ to neurotyk! Nie wspomnę o obsesji AIDS, która dla niektórych jest niezłym sposobem na bycie zawsze w centrum uwagi (autentyk). Ostatnio afirmuje się też bycie bipolarnym (zaburzenia maniakalno-depresyjne) i bycie dotkniętym zespołem Aspergera właśnie. Nagle pół emo-internetu chce być chora i wypisuje, kto ze znanych osób był TAKI (nie wierzycie? zobaczcie artykuły na wiki: tu, tu i tu).

"Fajny Asperger", moim skromnym zdaniem, pojawił się jako radośnie replikujący się mem, gdy okazało się, że autyzm sam w sobie nie jest dość cool dla ludzi, którzy pretendują do bycia członkami bohemy. Fajnie byłoby mieć coś, co powoduje, że jesteś wyobcowany i nie rozumiesz otoczenia, a jednocześnie, że masz defaultowo wbudowany Pierwiastek Geniuszu. Kultura geeków, niemal odizolowanych od społeczeństwa, ale posiadających niesamowite zdolności w kierunku zapamiętywania, liczenia, programowania, nauki języków itp. też zrobiła swoje. Sam autyzm nie jest cool, bo w swoim zbiorze - oprócz geniuszów (przypomnijcie sobie Rain Mana czy niezliczone, obdarzone niesamowitymi zdolnościami postaci w serialach) zawiera osoby, które nie mówią więcej niż dwa słowa w życiu i nie potrafią samodzielnie zjeść obiadu czy założyć butów. Domniemany asperger jest cool, bo daje pretekst do celebrowania egotyzmu.

Na świecie są ludzie z zespołem Aspergera. Cierpią, bo nie rozumieją ludzi, do kontaktowania z którymi są zmuszeni. Na świecie są osoby z autyzmem, które nie potrafią przekazać otoczeniu, że nie umieją widzieć i czuć "po naszemu". Na świecie są osoby z zaburzeniami maniakalno-depresyjnymi, które kilka tygodni nie śpią i w euforii wybierają się w podróż nic nikomu nie mówiąc, a potem mieszkają w śmietnikach, dopóki nie znajdzie ich rodzina (kolejny autentyk). Wannabe aspergerowcom i innym członkom bohemy polecam literaturę fachową i kontakt z rzeczywistymi problemami. I odrobinę przyzwoitości.

Podsumowanie 2008

0
COM
Trochę późno na podsumowania, ale jak zwykle zbieramy się jak sójka za morze ;)
Podsumowanie jest dwugłosowe - różnimy się kolorami (tak w naturze, jak i na blogu ;) ). Kluska na zielono, drota na niebiesko.

Zdjęcie
Moje czy cudze? ;) Cudze:

Mojego autorstwa:


Pierwsze za surrealizm, drugie za to, że wyszło na nim to, co chciałam, żeby wyszło.

Moje - kto by pomyślał, że to Śląsk a nie Mazury



Miasto

Zdecydowanie Wrocław. Podczas "wycieczki" było zimno, padało, a i tak czuć było, że to jest miasto po przejściach, dorosłe, z ciężkim charakterem ;) i z tajemnicą. Bomba, od tej pory Wrocław jest w moim planie B na życie :)

Opole - za czystość, kameralność i za to, że na każdym kroku są zabytki



Wyjazd
Wielka Wyprawa Mazurska w lipcu. Dwa tygodnie solo, kilkanaście kilometrów dziennie, aparat. I ciężkie myśli, ale z grubsza taki był cel - zrobić sobie porządek we łbie.

Hel - wyjazd, który rozpoczął 2008 rok i falę zmian, fajerwerki na plaży i życzenia, które się spełniły.

Jedzenie
Czekolada i inne słodkości. Uzależnienie, z którym walczę w 2009. Dowody?




Każde byle w dobrym towarzystwie


Ubranie
Buty. Odkrycie roku, że nie tylko HD są na świecie.



Wszystko z mega grzebaka na Głogowskiej


Zakup
Contessa. Mało używana, niestety. Ale to i tak wieka miłość :)

Samochody a było ich w tym roku niemało



Gafa
Same gafy. Najwięcej padło w okolicach świąt, przy składaniu życzeń. Życzenie ludziom z kłopotami, żeby nie płakali, jest raczej średnio taktowne...

Same gafy.

Nauczka
Kilka. Największa, przemyślana podczas Wielkiej Wyprawy Mazurskiej - że się uzależniam od wszystkiego jak leci. Zwłaszcza od ludzi.

Jazda nie swoim samochodem i kraksa.

Głupota
Przejmowanie się pracą, jakby od niej zależało moje życie. Głupota po trzykroć - zapłaciłam nerwami za czyjeś błędy, dwa miesiące z głowy.

Ktoś mi kiedyś powiedział, żeby nie palić za sobą mostów- a jednak parę poszło z dymem.

Bilans
Mnóstwo dobrych rzeczy, ale i dużo nerwów (dużo za dużo). Rok temu planowałam, że 2008 to czas na odpoczynek i odpuszczenie sobie. Okazało się, że były same zmiany :) Sinusoida jak w mordę strzelił.

NOWE.